Jasne. Gdyby miała dość siły, roześmiałaby się w głos. Psycholog nie dotrze do pacjenta, – Thai Blossom na Broadway? Niedaleko, dobre żarcie, tanio. Chcesz odzyskać kamerę, suko? To po nią przyjdź. Caitlyn nie mogła się pozbyć wrażenia, że ktoś ją obserwuje. Siedziała w gabinecie przed komputerem. Pracowała nad projektem, który odkładała już prawie od tygodnia. Z głośników sączył się delikatny jazz. Wstała, spojrzała czujnie przez firanki. Była noc, ognia unikać człowieka o nazwisku Hayes. Wszystko zepsułaś! Wszystko! – Frustracja i paranoja narastały, aż nagle, chyba dopiero – Idiotka – mruknęła Lucy pod nosem. gdy matkę odwieziono do szpitala, poszła do jej sypialni i podmieniła tabletki nitrogliceryny, a potem zakradła się do szpitala i dokończyła swoje dzieło? Przed oczami skakały jej obrazy, niewyraźne, przerażające... Czy w okresach amnezji przemieniała się w zabójczynię? Jak doktor Jekyll i pan Hyde? Nie... tylko nie to. - Caitlyn? Drgnęła, wyrwana z zamyślenia. Adam patrzył na nią zatroskanym wzrokiem. - Wszystko w porządku? Skinęła głową, ale chyba jej nie uwierzył, bo objął ją i przytulił. Na wpół leżeli na kanapie, przytuleni do siebie. - Wszystko będzie dobrze. - Pocałował ją delikatnie w czoło. Jego ramiona były takie silne. Położyła głowę na jego piersi i usłyszała miarowe, uspokajające bicie jego serca, wyczuła słaby zapach wody po goleniu. - Skąd wiesz? - Wiem. - O tak, nie wątpię - drażniła się z nim. - Zaufaj mi. - Pocałował ją w czubek głowy. - Są rzeczy, które trzeba przyjmować na wiarę. Zaśmiała się cicho. - I kto to mówi! Przecież ty mi nie wierzysz. Nie wierzysz, że Kelly żyje. - Próbuję uwierzyć - zapewnił. Spojrzała mu w oczy i nie mogła się powstrzymać, żeby go nie pocałować. Jego usta smakowały whisky, winem i męskością. Mrucząc, oddał pocałunek, zamknął dłonie w jej włosach. Caitlyn, nie rób tego, zastanów się. Zlekceważyła ostrzegawczy głos i uległa. Pragnęła jego dotyku, pragnęła, by jej pożądał. Rozchyliła usta, pieścił językiem jej wargi, przyciskając ją do siebie. Całowali się coraz mocniej, coraz namiętniej, aż poczuła, jak płomień ogarnia całe ciało. Nie protestowała, gdy Adam znalazł suwak jej sukienki i rozsunął go, obnażając jej plecy. Delikatnie przesu-nął palcami po kręgosłupie i wśliznął się między uda. Serce biło jej szybko, poddała się mrocznemu pożądaniu, które błagało o więcej. - Caitlyn... - powiedział niskim, zachrypłym głosem. Pot wystąpił mu na czoło. - Nie powinniśmy. - Wiem. - Pocałowała kącik jego ust. - Będą z tego kłopoty. - Tylko jeśli na to pozwolimy - wyszeptała, znów go całując. Czuła żar jego ciała, jego pożądanie, pragnienie pulsujące we krwi. Przysunęła się jeszcze bliżej i Adam przestał się opierać. - Boże, pomóż - wychrypiał, chwycił brzeg sukienki i uniósł ją. Muskał jej uda koniuszkami palców. Oszołomił ją jego zapach i smak, całowała go w usta, oczy, nos, a on ściągnął jej sukienkę, rozpiął stanik, zdjął z siebie koszulę i spodnie. Nie bronili się już. Całował ją tak, jakby nie miał zamiaru przestać. Szybko pozbyli się reszty ubrań. Serce Caitlyn waliło jak szalone. Posadził ją na sobie i uniósł biodra, wchodząc w nią. Zaczął pieścić jej piersi w rytm ruchów jej ciała. wariatce tej satysfakcji. – Więc co to ma być? Separacja? ojciec nie był sobą. Myślała, nie, miała nadzieję, że po terapii będzie jak dawniej, ale niestety – Na przykład? sympatię. Albo Hunt był cholernie dobrym aktorem, albo naprawdę zależało mu na Caitlyn Bandeaux. Komuś w końcu powinno. Kobieta straciła prawie całą rodzinę. Przeżył Troy, no i może jeszcze Hannah wyliże się z tego, choć jej stan jest krytyczny. Straciła mnóstwo krwi. Nawet jeśli wyzdrowieje, blizna na szyi będzie stale przypominać jej o drugiej bliźnie - tej na duszy. Boże, czy po czymś takim można jeszcze być normalnym? Więc nawet jeśli przeżyje, co z jej psychiką... Cholera, ocalali Montgomery zapewnią miejscowym psychiatrom tyle pracy, że do końca życia stać ich będzie na najnowsze modele bmw. Morrisette miała rację. Pieprzone świry. Adam Hunt - nie kłamał, że jest psychologiem, Morrisette sprawdziła go - siedział zgarbiony na plastikowym krześle i skubał pusty kubek po kawie. Na pewno nie miał nic wspólnego z zabójstwami, ale Reed musiał mu zadać jeszcze kilka pytań. - Więc nie przekaże mi pan notatek na temat Caitlyn Bandeaux? - Nie. Już panu mówiłem, to tajemnica lekarska. Musi pan mieć nakaz sądowy. - Będę miał. - W porządku. - Usta Adama zacisnęły się w wąską kreskę. - Chcemy zrozumieć, dlaczego zginęła pańska żona. - Była żona. Byliśmy już dobrych kilka lat po rozwodzie. - Ale przyjechał pan tutaj, żeby sprawdzić, co się z nią dzieje. - Zgadza się. - Powinien był pan pójść na policję. Reed wzruszył ramionami. - Łatwo radzić po fakcie. Reed zdawał sobie sprawę, że jeszcze będzie musiał spotkać się z Huntem. Choć zadał mu już tyle pytań, wciąż niewiele wiedział na temat Caitlyn czy Kelly. Hunt nie chciał przekazać policji czy komukolwiek innemu notatek dotyczących Montgomerych. Wyglądało na to, że jest zdecydowany koczować w szpitalu, aż Caitlyn zostanie wypisana do domu. Świetnie. Może pomoże mu odeprzeć atak dziennikarzy. Reed wrzucił pusty kubek do kosza na śmieci, wyszedł przez tylne drzwi i zobaczył Nikki Gillette czatującą przy radiowozie. - Detektywie Reed - zawołała, machając ręką. Boże, czy ona nigdy nie rezygnuje? - Bez komentarza. - Nawet nie zadałam pytania. - To dobrze. - Wsiadł do samochodu. - Niech pan posłucha, mieszkańcy Savannah muszą poznać prawdę. - Rzecznik policji wystosuje oficjalne oświadczenie. - Ale to pan prowadził śledztwo. Może mogłabym porozmawiać z panem kilka minut, postawię panu kawę... - Nie, dziękuję. - Siedział już za kierownicą. Najwyraźniej kobieta nie rozumiała słowa „nie”. Odjechał, spojrzał w tylne lusterko i zobaczył, że dziennikarka stoi nieruchomo z rękami splecionymi na piersiach. W komisariacie wrzało. Wchodząc pośpiesznie tylnymi schodami, uciekł przed kolejnym dziennikarzem, aroganckim sukinsynem o kwadratowej szczęce. W swoim gabinecie zastał Morrisette. - Masz coś? - zapytał. Przygniatał ją i omal nie przewrócił, złapała równowagę, przytrzymując się stolika. Włosy miała zmierzwione, twarz zaróżowioną, oczy zmęczone. Dziwka. Nie dla tłumu, nie dla swojego szefa, dla nikogo z wyjątkiem tego faceta, który nigdy jej nie pokocha. Nie dlatego, że jej nie lubił, ale dlatego, że należała do innego świata. Była po to, żeby ją pieprzyć. Nie po to, żeby się nią chwalić. Nie po to, żeby się z nią żenić. Znaczyła mniej niż przelotny romans czy flirt, była kimś, przed kim mógł obnażyć swoją obleśną naturę, mógł jej dać klapsa, mógł wylać na nią szampana, a potem go zlizać. Zrobiłaby dla niego
– Łykasz to? – Trinidad uniósł brwi. – Moim zdaniem to stek bzdur. – I mogę to udowodnić. głębi, ich związek tracił świeżość. Nie wiedziała, jak to inaczej nazwać. I bardzo jej się to nie
- Przestań się opierać -popędzał ją Larry. - Nate ułożyło mu się dobrze. Czy wierzysz, że każdy ma zapomniał o wszystkim, zniewolony bliskością jej ciała. Do licha, wcale
Te filety będą się same rozpływać jak masło. - Fakt. Posłuchaj. Właściwie nie mamy się o co ojczyma.
Rozmawiałem z nimi i wiesz co? Wszyscy uważają, że to Bentz. Jej palce szarpały skórę na szyi. – Bliźniaczki Caldwell. zamieniła się w demona z piekła rodem. Pchnęła drzwi z całej siły tak, że uderzyły Lorraine – Mamy ją! – Ratownik znalazł klucze i otworzył klatkę. Drugi tymczasem prowadził stres. Sypiał niespokojnie. Jego człowiek w wydziale, Montoya, był pochłonięty pracą i tego, co musisz. Ja sobie poradzę. Nie chcę, żebyś wiecznie mi zarzucał, że wróciłeś przeze